wtorek, 5 lutego 2013

Pierwszy weekend lutego

Sobotni poranek (pamiętajmy, że żyję czasem hiszpańskim) był bardzo smutny i zaskakujący zarazem...
Kiedy dzień wcześniej wspomniałam Lennartowi, że jak chce wyrzucić jedzenie to lepiej, żeby mi go przyniósł nie sądziłam, że aż tyle osób się o tym dowie...
W jednej chwili stałam się bogatsza o sałatę, marchewki, groszek, sól, pieprz, pomidory... i pół butelki gina... Niestety równoznaczne z tym był fakt, że musiałam się z wszystkimi, no prawie wszystkimi pożegnać. 


Cóż w końcu wiedziałam, że to nastąpi. Ale z tymi co zostali mieliśmy świetną ostatnią, pożegnalną imprezę w CocoLoco. Klub był pełny, a mówiąc to mam na myśli PEŁNY.W cenie wejściówki był drink... No to poszłyśmy do baru i zamówiłam "dobrego drinka" bo nie serwowali mojito. No i mi zrobił Gin tonic dlaczego ja???
No cóż za głupotę się płaci, następnym razem będę mądrzejsza.

Impreza była najlepsza z wszystkich do tej pory. Koncert na żywo dali saksofonista i skrzypek! Grali największe dyskotekowe hity - OMG !!!
dał czadu
To było niesamowite. Byli wszyscy moi nowi znajomi i poznałam jeszcze kilku innych - całkiem fajnych ciasteczkowych potworków. Fajni byli...


Do domu wróciłam o 7:30 zdecydowanie rano, 3 godziny snu, pakowanie i wyprowadzka. Trzeba było wszystko upchać tu i tam i przejść te 3 ulice do mojego lokum. A pozostali ruszyli w podróż do Walencji - współczułam im mocno z tyloma walizkami tarabanić się przez całe miasto. Sami chcieli. 
Do zobaczenia w Walencji


Moje współlokatorki są świetne, na dzień dobry zostałam poczęstowana turecką herbatą i kiełbasą (oczywiście nie wieprzową) bardzo pikantną. Mniam...
Marisol i Gokce 

Musimy usiąść i ustalić szczegóły wspólnego życia... Ale siedząc na łóżku mogę podziwiać piękne widoki
szum morza działa bardzo kojąco
Zmęczona dwoma tygodniami Erasmusowego życia większość niedzieli przespałam, a ostatecznie poszłam spać o 0:20 - mega wcześnie jak na czas hiszpański, ale kiedyś musiałam odespać. W moim pokoju jest mega zimno, naprawdę mega zimno.


----
ENGLISH



Saturday morning (remember that no I live in Spanish time) was very sad and surprising at the same time ...
When I mentioned to Lennart the day before if he wants to throw away food would be better to bring it to me, I never thought that so many people would find out about it ...
I became richer with lettuce, carrots, peas, salt, pepper, tomatoes ... and half a bottle of gin ... Unfortunately, this was tantamount to the fact that I had to be with my friends, well, almost all say 'goodbye'.


Well, I knew that this will happen. But anyway we had a great final, closing party in Cocoloco. The club was full, and saying this I mean FULL.The ticket price includes a drink ... Well, we went to the bar and ordered a "good drink" because they didn't serve mojito. And what did I get? Gin tonic...
Well, you have to pay for your silliness, next time I'll be smarter.

The event was the best of all so far. Live show by saxophonist and violinist! They played the biggest disco hits - OMG!

he rocked

It was amazing. They were all my new friends and I met a few others - pretty cool cookies monsters. They were cute...
I returned home at 7:30 am, 3 hours of sleep, packing and moving out. I had to squeeze all my stuff and move it 3 streets to my new flat. Others went to Valencia - so many suitcases scramble all over the city - hard. But they wanted to study there.
See you in Valencia

My flatmates are great, for a good day I was treated to a Turkish tea and sausage, which was very spicy. Yummy...
Marisol & Gokce 

We need to sit down and discuss the details of common life... But for now I can sit on the bed, I can enjoy the beautiful views
sound of the sea  calms me down
Tired after 2 weeks living Erasmus' Life I slept most of Sunday, and on the end I went to bed at 0:20 - extremely early as Spanish Time, but once I had to sleep off. In my room is cold, really cold.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz