wtorek, 2 lutego 2016

Bo wstyd się wstydzić

Wiara w moim życiu zawsze była istotna, ale nigdy szczególnie o tym nie rozmawiałam, nie potrafiłam mówić o tym kim jest dla mnie Bóg, co daje mi wiara. Tak do końca sama chyba tego nie rozumiałam. Nadal w pełni tego nie rozumiem, ale myślę, że jestem na dobrej drodze ;)

Dlatego unikałam tematu, i jakoś inni też go unikali. Ale pewnego dnia w sieci pojawił się o. Szustak (kto nie zna o. Adama to zapraszam tutaj >> Langusta na palmie) i zaczęłam lepiej poznawać Tego, do którego każdego dnia się modliłam, zaczął się długotrwały proces zmian w moim zyciu, przewartościowania całego systemu, ustalenia właściwych priorytetów i teraz czuję, że jestem na właściwej drodze.



Już miałam sobie odpuścić tego posta, przeszło mi przez myśl, że napiszę go rano, że co się odwlecze to nie uciecze... Ale potem stwierdziłam, że to wyzwanie dla mnie, że muszę nauczyć się dotrzymywać słowa, zwłaszcza tego, które składam sama sobie.  Więc będzie trochę nieskładnie bo już północ, a ja padam na twarz, ale będzie post o tym co się zmieniło w moim życiu, że już "nie wstydzę się" mówić, że jestem Katoliczką, i że to Bóg jest Tym w kogo wierzę. 

Do zmiany nastawienia i myślenia o wierze i o tym jak i gdzie o niej mówię skłoniły mnie trzy sytuacje.
Pierwsza to odwaga Joli z bloga Hipster Katoliczka, która zainspirowała mnie do tego, żeby się nie bać mówić o Bogu i Jego działaniu  w moim życiu.
Druga to mój pobyt w Sydney, ludzie ze wspólnoty, których tam poznałam i rozmowy o Bogu jakie z nimi prowadziłam.
Trzecia - mój wewnętrzny głód i stałe poszukiwanie odpowiedzi na pytania, które pojawiają się w mojej głowie. Przede wszystkim związane z Ruchem Szensztackim, do którego należę 15 lat, a który zaczęłam NAPRAWDĘ poznawać jakieś półtora roku temu. Tak mało informacji jest w języku polskim, że postanowiłam trochę więcej o nim poopowiadać - o tym już wkrótce :)


Zmieniłam nazwę, grafikę, zastanawiałam się nad usunięciem archiwalnych postów, ale one stanowią część mojej historii, część mnie, może kiedyś do któregoś się odniosę, którymś zainspiruję, więc zostają jako cisi świadkowie przeszłości. 

Nowe posty będą trochę refleksyjne, aby zmusić do myślenia; poważne, bo czasem pojawią się trudności i wyzwania; zabawne - bo Bóg ma znakomite poczucie humoru, które udziela się mi bardzo często; a czasem będą po prostu zdjęciem - uchwyconym momentem z mojej codzienności - czymś co mnie oczarowało, zainspirowało, sprawiło że się uśmiechnęłam, albo wręcz przeciwnie... Wszystko po to, aby żyć świadomie, aby doceniać każdą daną chwilę. Bo całe życie składa się z chwil, które przemieniają się we wspomnienia. 



Na dobranoc myśl z Kubusia Puchatka, która towarzyszyła mi cały dzień...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz