Maj jest dla mnie miesiącem wyjątkowym, kwitnące drzewa i kwiaty od zawsze wzbudzały mój zachwyt - mogłabym cały dzień fotografować każdy kwiatek i pszczółkę ;) czas jednak tę moją pasję trochę hamuje. Niemniej jednak zachwycam się pięknej, obudzonej już do życia przyrody.
Jako dziecko w maju chodziłam do kościoła na majówki - codziennie, no prawie codziennie, później gdzieś to się zatraciło bo nie zdążałam, bo studia i milion innych wymówek... Nie wiem jak w innych kościołach, ale u mnie w parafii śpiewało się jedną z 3 litanii: Wezwania do Matki Bożej, Wezwania do Matki Miłosierdzia lub Litanię do Matki Boga i ludzi jakoś nie umiem sobie przypomnieć czy później była jeszcze Litania Loretańska czy nie, ale to nieważne...
W Niemczech nie ma zwyczaju majówek, ale ten maj jest dla mnie szczególny - w maju wypracowuję wizerunek MTA do mojego domowego sanktuarium. Dlatego też kiedy, kiedy s.M. Elwira, która przebywa w Schoenstatt, a z którą od jakiegoś czasu byłam w kontakcie mailowo-telefonicznym, zaprosiła mnie do Prasanktuarium na rozpoczęcie maja nie wahałam się ani chwili. O spotkaniu mogłabym długo pisać, ale będzie krótko bo wiele z tego co przeżyłam nie da się tak zwyczajnie ubrać w słowa, osoby, które w Schoenstatt były pewnie wiedzą o czym mówię.
30 kwietnia odbyło się spotkanie polskich członków kręgów MTA Pielgrzymującej, dzięki temu udało mi się poznać wspaniałych, inspirujących ludzi. Małżeństwa z pokolenia moich rodziców, od których bije tak niesamowite ciepło, że moje serce od razu się ogrzało. W ich oczach widać, że choć życie nie było usłane jedynie różami, to wszystko przyjmowali z ogromną pokorą, a swoją siłę do pokonywania przeszkód znajdowali u MTA. Od razu poczułam do nich ogromną sympatię, ale też pragnęłam ich słuchać, aby jak najwięcej móc się od nich nauczyć. Mam nadzieję, że nasze ścieżki jeszcze nie jeden raz się skrzyżują...
| Wspaniały widok na Schoenstatt |
No i jest jeszcze Karolina (Karo pozdrawiam Cię bo chyba tutaj trafisz ;) ).
Tak jak ja odczuwa pragnienie zanurzenia się jeszcze głębiej w Szensztacie postanawiając przygotować się do zawarcia In Blanco. To, że Ją poznałam, to, że właśnie teraz a nie rok temu, kiedy przyjechałam do Niemiec, skontaktowałam się z s.M. Elwirą to nie przypadek, to świadome działanie Miriam, która tak kieruje naszymi ścieżkami abyśmy spotkali właściwych ludzi we właściwym czasie :)
| Takie tam - selfie z MTA :) |
Pozostałe wspomnienia z Schoenstatt pozsotaną w moim sercu i w mojej pamięci. Was tymczasem zachęcam do odmawiania Litanii Loretańskiej, której Piękno i sens odkrywam m.in. dzięki Siostrze Annie Marii Pudełko AP (polecam serdecznie):
Nos cum prole pia benedicat Virgo Maria!


Oczywiście, że tu trafiłam i trafiam od czasu do czasu :D dzięki za Twoje świadectwo, za powyższe słowa! :D
OdpowiedzUsuń