Dla mnie dzisiejszy dzień to jeszcze jest rozruch, zbieranie się do działania i powtarzanie sobie, że może i owszem inni rozpoczęli Nowy Rok pełną parą już dzisiaj, ale ja nie jestem jak inni. Jestem sobą i robię tak jak ja chcę.
Więc, jeśli macie wyrzuty sumienia, że dzisiejszy dzień był leniwy, spędzony na kanapie (w łóżku?) w ulubionym fotelu, na oglądaniu telewizji, czytaniu książki czy po prostu spaniu czy marzeniu na jawie, to proszę przestańcie je mieć. Ja też ich nie mam... Jutro też jest dzień :)
Dlatego aż do 16 (kiedy piszę ten post) nie robiłam nic konstruktywnego - takie "marnotrawstwo czasu". Teraz biorę się do działania, ponieważ widzę, że moje ciało i mój umysł jest gotowy - wypoczęty i zrelaksowany.
Zrobiliście postanowienia noworoczne???
Ja znów mam długą listę moich życzeń i projektów, które chciałabym w tym roku zrealizować. Jednak w tym roku podchodzę do tego znacznie ostrożniej i mniej "optymistycznie". Co jak co, ale na przestrzeni tych wszystkich lat nauczyłam się, że co za dużo, to niezdrowo i dobrze jest mieć marzenia, ale realizować należy tyle, ile da się udźwignąć w czasie.
Dlatego postanowiłam zapisać swoje plany na tablicy nad biurkiem, następnie rozplanować je w czasie (podróże, szkolenia), ustalić czas na opracowanie projektów (przygotowanie do in Blanco, fotografia, kaligrafia, blog) i zastanowić się jaki sport uprawiać aby zacząć formować formę.
Rok 2017 kręcił się przede wszystkim wokół mojej pracy - nowa praca, sporo wyzwań, nadgodziny, stres, brak relaksu umysłowego i duchowego w ciągu zwykłego tygodnia.
Zauważyłam, że przez to stałam się bardziej chaotyczna, nie potrafiłam się odprężyć, miałam "ciężkie" sny, po których budziłam się jeszcze bardziej zmęczona, pod koniec roku nie potrafiłam skończyć rozpoczętych książek (6 rożnych pozycji!) ponieważ nie umiałam się odciąć i skupić na treści.
Okres Świąt pozwolił mi na chwilę zapomnieć o pracy i zastanowić się nad tym co czuję, jak działam, kim jestem i dokąd zmierzam.
Niestety kierunek jaki obrałam niezbyt mi odpowiadał, dlatego przez dwa ostatnie dni zastanawiałam się co i jak muszę zrobić by wrócić na właściwy szlak.
Moja rada dla tych z Was, którzy też znaleźli się na niewłaściwej ścieżce. Jak zdefiniować plany na Nowy Rok:
1. Otwórz właściwą mapę i zlokalizuj gdzie jesteś
Odpowiedz sobie na pytanie:
Gdzie teraz się znajdujesz? Kto znajduje się wokół Ciebie, jak się czujesz będąc tu gdzie jesteś, czy jesteś zadowolony z tego miejsca?
2. Zlokalizuj cel podróży - kim chcesz się stać, dokąd ma Cię doprowadzić ta wędrówka?
jako Katolik moim celem jest Zbawienie, tylko to, jako cel mojej wędrówki może pomóc mi określić jaką drogą mam iść, ale ten ostateczny cel podróży jest zapisany w moim sercu, mapa którą trzymam w ręku jest na krótszą wędrówkę - na 365 wędrowania. Kim chcę być 31.12.2018 roku? Co chcę zmienić w swoim życiu? Co pomoże mi na mojej drodze do Zbawienia, na drodze do Zbawienia moich bliskich?
3. Zaznacz możliwe ścieżki i zobacz co Cię na nich czeka, jakich przygód i wyzwań możesz się spodziewać - tych wiadomych, dzięki temu będziesz lepiej przygotowany nawet na te niespodziewane zdarzenia.
4. Wybierz tę, która przyniesie najwięcej korzyści i jest na miarę Twoich możliwości. Nie porywaj się na czarny szlak, jeśli przez 10 lat Twoja aktywność fizyczna ograniczała się do chodzenia do i z samochodu (przesadzam, ale chyba rozumiecie co mam na myśli).
5.Ruszaj bez ociągania! i nie zapomnij regularnie sprawdzać stanu rzeczywistego z trasą na mapie - znacznie łatwiej cofnąć się 500m (gdy zauważysz, że skręciłeś w lewo zamiast iść prosto) niż po 330 dniach wędrówki odkryć, że zrobiło się wielkie koło i stoi się dokładnie w punkcie wyjścia, że już nie ma możliwości dotrzeć do celu przed końcem roku choćby całą drogę przebiec sprintem...
No to do działania!
Ja już szykuję jutrzejszego posta z serii 200 pytań na temat Ruchu Szensztackiego (zostało mniej niż 40 pytań do końca!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz