Tapas to po prostu przekąska... Same w sobie nie są ważne, najważniejsze jest w jakim towarzystwie je zjadasz i co przy tym pijesz :)
O dziwo wyszliśmy względnie o czasie, a nie jak to zazwyczaj bywało z kwadransem hiszpańskim więc dotarliśmy do el Reno na czas. Pierwsza runda tapa - bułka i tortilla de patatas a do tego kieliszek (choć powinnam napisać kielich) sangrii. Dziewczyny - mieszanka Ameryki, Holandii i Niemiec, a także Wes - jedyny chłopak przy naszym stoliku, stanowili doskonałą ekipę na wieczór. Zwłaszcza Alyssa i Sarah stworzyły niesamowitą atmosferę
Alyssa & ja w przerwie między jedną głupawką a drugą |
Sangria z fantą może być smaczna...
Po dwóch sangriach z dobrym humorem poznałam kolejne osoby, które zostają w Gandii i będą studiować ze mną nauki przyrodnicze.
Po sangrii zostały tylko cytryny |
Na koniec dostałam od Any obrazek, żeby nie było mi smutno gdy wyjadą. Jej dzieło...
Hola! Me llamo Ula. Me quiero olas... |
Kiedy już w końcu nas wyrzucili z knajpki poszliśmy do Tiki-bar i tam to dopiero zaczęła się impreza...
Graliśmy w bilard, w końcu mogłam zagrać z kimś, kto też wie jak się to robi. Miłe doświadczenie. Później nasza ekipa podbiła parkiet i nie zeszła z niego do końca imprezy.
W końcu po półtorej roku znów piłam tequilę. tylko dlaczego oni złotą tequilę piją z solą i cytryną a nie cynamonem i pomarańczą?
W dobrej zabawie jesteśmy lepsi niż ESN Gandia :P Nie rozumiem dlaczego nie bawią się z nami tylko tworzą swoje własne kółko wzajemnej adoracji ... Jako członek ESN zawsze bawię się z moimi Erasmusami nie muszę iść z nimi na całość ale wspólna zabawa jest częścią integracji, a oni nic... Może jak się zacznie semestr będą bardziej towarzyscy. Kto wie? Zabawnie jest być tą trzeźwą osobą wśród rozbawionych, pijanych kompanów zabawy... Ubaw po pachy :P
Jak na każdej imprezie ten z tą, tamta z tym i odwrotnie... Lubię obserwować ludzi, zwłaszcza jeśli oni myślą, że się dobrze kamuflują. A później siedzą obrażeni albo smutni w kącie bo ktoś "dał im kosza"/.
Wróciłam do domu bardzo późno, a może już było bardzo wcześnie. Gdzie jest granica ? 5 nad ranem, to jednak wcześnie...
W sobotę tak jak i piątek uczyłam się hiszpańskiego, w końcu zmusiłam się do tego bo nie ucieknę przed egzaminem. Poważnie zastanawiam się, żeby wziąć lekcje hiszpańskiego w semestrze na poziomie B1. Warto znać języki obce, zwłaszcza jeśli chce się podróżować. A co do tego jestem pewna, jak niczego innego w życiu.
W nocy wybrałam się z sąsiadkami na domówkę do Turczynki i znów nawiązałam nowe znajomości :) W przeciągu tygodnia poznałam więcej ludzi niż w ciągu pierwszego miesiąca moich studiów... Wszyscy są niesamowicie otwarci i serdeczni. Później po drodze do Ukulele poznałam kolejnych lokalnych tym razem Portugalczyk i Francuz :) I z nimi spędziłam początek imprezy, później gdzieś zniknęli, więc do CocoLoco - najlepszego klubu w Playa de Gandia (podobno) dotarłam ze "starymi" znajomymi. Bawiliśmy się wyśmienicie. Jednak kiedy moja kostka dała o sobie znać stwierdziłam, że może jednak wystarczy tego dobrego i zebrałam się do domu. Wychodząc spotkałam Sergio-Portugalczyk, który odprowadził mnie i Christine, moja sąsiadkę do Pereda Mar. Kiedy kładłam się spać zegarek pokazywał 7:03. O tej porze jeszcze nigdy nie szłam spać po imprezie... Jeszcze tyle muszę się nauczyć.
Erasmus is all about learning... new things, new languages, your boundries :D
Kiedy dziewczyny obudziły mnie, żeby jechać na dzisiejszą wycieczkę stwierdziłam, że lepiej będzie jeśli jednak zostanę w domu...
Tak więc leniwa niedziela upłynęła mi na rozmowach z przyjaciółmi i spisaniu wspomnień ostatnich dwóch dni :)
Na szczęście kac ustąpił, więc może zabiorę się za poprawki w pracy inżynierskiej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz