czwartek, 23 czerwca 2016

Randka - jedyna w swoim rodzaju

Każda Kobieta marzy o idealnej randce, tak przynajmniej mi się wydaje. Kiedy jako nastolatka wyobrażałam sobie jak to będzie kiedy będę "dorosła", poznam tego "Jedynego" i jak będzie zabierał mnie na kolację przy świecach, do teatru, czy po prostu na spacer po bulwarze... 
Myślę, że ciąg dalszy tych marzeń jest Wam dobrze znany ;) Rzeczywistość w moim przypadku, przynajmniej dotychczas nie była tak romantyczna, ale nie tracę wiary, że to się zmieni. Ale jakiś czas temu miałam mój "Aha!"-moment uświadomiłam sobie, że sama odrzucam zaproszenia na takie randki każdego dnia (no prawie każdego...) i Ty zapewne również odrzucasz te zaproszenia częściej niż je przyjmujesz.
Jak to możliwe?


Kiedyś jedna z Sióstr Zakonnych, które przyjeżdżały do mojej parafii mówiła nam o tym, abyśmy jako dziewczęta starały się w niedzielę ubrać sukienkę lub chociaż spódnicę, aby pięknie wyglądać dla Boga, kiedy idziemy do Kościoła. Wtedy miałam może 12-13 lat i jakoś ta prośba do mnie nie trafiła... 
Po latach stwierdziłam, że chcę być piękna dla Boga, chcę mu się podobać, chcę by widział mnie piękną, w najlepszym wydaniu, chcę być Piękną Kobietą kiedy idę na Mszę Świętą, dlatego obecnie prawie zawsze ubieram sukienkę (kiedy jestem w podróży lub gdy naprawdę nie mogę wkładam spodnie). 

OK - to co tu napiszę zabrzmi trywialnie i może niektórych zbulwersować, ale tak widzę to ja i może przefiltrowane przez Wasze serca dotrze do Was główna myśl, którą chciałam się z Wami podzielić.

Ostatnio jednak dotarło do mnie coś jeszcze (mój "Aha!"-moment) idąc na Mszę Świętą idę na spotkanie z Bogiem, ale nie na takie zwykłe spotkanie, ale na Randkę...

On czeka tam na mnie z Ucztą, zaprasza mnie na "Kolację", którą przygotowuje dla mnie, najpierw stwierdza, że cieszy się, że jestem, wybacza mi moje potknięcia, to, że Go ignorowałam, że tak długo musiał na mnie czekać bym znów przyjęła zaproszenie... 
Następnie ze mną rozmawia, opowiada historię, która trafia wprost do mego serca, porusza moją duszę.
Później zaprasza do stołu, na Ucztę w której ofiaruje samego Siebie i jednoczy się ze mną w Komunii Świętej - stajemy się Jednością, nie na chwilę ale na wieczność. 
I tak jak powinno być podczas każdej randki - nie żegna mnie przy drzwiach, ale odprowadza do domu, dopilnowuje, żeby przypadkiem nic złego mi się nie stało... 
I zostaje ze mną, nawet kiedy ja zapominam, że ta randka miała miejsce. On jest i czeka z niecierpliwością na kolejne spotkanie, nigdy nie robi wyrzutów, jeśli akurat tego dnia wybiorę coś innego, jestem pewna, że Go ranię, ale On nie chowa urazy,
On kocha, zaprasza i czeka. 


Ciebie również zaprasza i czeka, aż przyjmiesz zaproszenie...

To co? Może taka Randka w czwartkowy wieczór to wcale nie taki głupi pomysł?



                                                                                           Nos cum prole pia benedicat Virgo Maria!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz